Pierogi jak sama nazwa mówi dla leniwych:) A ja dziś
miałam taki dzień. Miały być normalne pierogi z serem albo/i z malinami,
ale stanęło na leniwych:) I dobrze bo wyszły smaczniutkie. Zwykle
polewam je bułką tartą podsmażoną na maśle, ale miałam w zamrażarce
malinki i chciałam ich użyć do czegoś specjalnego:) To znaczy do czegoś
co nie stłumi ich smaku. Tak więc powstały leniwe polane sosem
malinowym:)
SOS:
* 20dag malin,
* łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią,
* cukier,
Składniki na leniwe mieszamy w dużej misce stopniowo dosypując mąkę.
Kiedy ciasto przestanie się kleić do ręki przekładamy je na stolnicę i
wyrabiamy aż będzie sprężyste. Odcinamy po kawałku i formujemy wałeczki.
Następnie delikatnie je spłaszczamy. Ja robię to tłuczkiem do mięsa co
dodatkowo zostawia delikatny wzorek. Tak przygotowane "pierogi" wrzucamy
do osolonej, gotującej się wody z odrobiną oleju. Gotujemy 5-7 min od
wypłynięcia. W tym czasie rozmrożone maliny miksujemy z obydwoma
cukrami. Dodajemy tyle cukru ile lubimy:) Cieplutkie leniwce polewamy
sosem i JEMY:) To najfajniejsza czynność:)
PS: do ciasta na leniwe można dodać szczyptę kurkumy żeby były ładnie żółte:)
Postanowiłam połączyć naszą polską kuchnie z jakże przeze
mnie uwielbianą kuchnią włoską. Kiedyś już spotkałam się z tym daniem w
jakiejś włoskiej knajpce, ale wtedy go nie jadłam. Stwierdziłam więc,
że warto spróbować:) Przecież to nie mogło się nie udać:) Kopytka same w
sobie są smaczne i proste w przygotowaniu, a pesto... no cóż to moja
słabość jak już pisałam:)
KOPYTKA:
* 1 kg ugotowanych ziemniaków,
* 250g mąki + mąka do wyrabiania,
* 2 jajka,
* sól,
PESTO:
* 1 duży krzaczek bazylii,
* oliwa z oliwek lub inny dobry olej,
* 5g orzeszków nerkowca,
* 5-10g parmezanu,
* sól,
Kopytka wiadomo:) mieszamy wszystkie składniki, wyrabiamy elastyczne
ciasto i gotujemy w osolonej wodzie. Pesto:) jeszcze prościej, bazylię
myjemy, osuszmy i wkładamy do miseczki lub wysokiego naczynia. Dodajemy
orzeszki, w oryginalnym przepisie piniowe, ale czasem ciężko je dostać
dlatego zastąpiłam je nerkowcem, który równie dobrze się sprawdza.
Wsypujemy starty parmezan i sól. Czasem nie dodaję parmezanu do pesto
w ogóle i też jest smaczne, a czasem zostawiam go tylko do posypania:)
Wszystko razem miksujemy blenderem dolewając oliwę. Pesto powinno mieć
konsystencję niezbyt luźnej pasty:) Ciepłe kopytka mieszamy z pesto i
wykładamy na talerze. Reszta to już tylko przyjemność dla podniebienia:)
Uwielbiam dania, które powstają pod wpływem natchnienia i
tego co mam w lodówce:) Skusze się nawet o stwierdzenie, że takie są
najlepsze. To danie niewątpliwie do takich należy:) Szukałam smaku na
który miałam właśnie ochotę, ale nie do końca mogłam sprecyzować co to
ma być. Uwielbiam dziwne połączenia smaków więc powstał słodko-pikantny
sos do makaronu:)
* dowolny makaron,
* pojedynczy filet z kurczaka,
* cebula,
* pół szklanki białego wytrawnego wina,
* 2-3 ząbki czosnku,
* 10 cm pora,
* 2 plastry ananasa,
* 1 duże jabłko,
* 1-2 mini papryczki chili,
* 200ml śmietany 18% w kubku,
* mleko,
* bazylia,
* sól, pieprz,
* parmezan do posypania,
Gotujemy makaron, ja miałam akurat spaghetti:) W tym czasie kroimy
cebulkę i czosnek w kostkę, pora w talarki i podsmażamy na patelni.
Dodajemy mięso pokrojone w drobną kosteczkę lub paseczki. Chwilę
smażymy, zalewamy winem i dodajemy papryczki. Kiedy wino odparuje
dodajemy jabłko i ananasa pokrojonego w kostkę. Smażymy razem aż jabłko
zmięknie. Zmniejszmy temperaturę pod patelnią i wlewamy śmietanę. Kiedy
zacznie delikatnie bulgotać dolewamy tyle mleka żeby uzyskać odpowiednią
dla nas konsystencję. Na koniec doprawiamy do smaku. Dodajemy świeżą
bazylię. Makaron łączymy z sosem, podajemy na talerze i posypujemy
parmezanem. Sos wyszedł bardzo delikatny i słodki, a jednocześnie
odrobinę pikantny. Bardzo nam smakował:)
Kiedyś zrobienie majonezu wydawało mi się czymś trudnym.
Bałam się spróbować bo słyszałam, że łatwo go zważyć i nie wiedziałam czy
będę umiała go doprawić. Ale okazuje się, że zrobienie majonezu to
dziecinnie prosta sprawa:) W dodatku ostatnio udało mi się zdobyć
prawdziwe wiejskie jajka, takie od szczęśliwych kur:) Pokusa zrobienia
tego uniwersalnego sosu rosła, a oto efekty:)
* 2 żółtka,
* łyżka ulubionej musztardy,
* łyżka białego octu winnego,
* kilka kropel soku z cytryny, (opcjonalnie),
* 230ml oleju (u mnie z pestek winogron),
* sól, biały pieprz,
* ewentualnie cukier,
Do miseczki wbijamy 2 żółtka, dodajemy musztardę i chwilę miksujemy
zwykłym mikserem. Następnie nie przestając miksować dolewamy małym
strumyczkiem olej. Na początku bardzo małym, można nawet robić przerwy.
Później można stopniowo zwiększać strumyk i tak do wyczerpania oleju. Na
koniec dolewamy ocet, ewentualnie sok z cytryny i przyprawy. Ja
doprawiłam stopniowo, tak aby uzyskać odpowiedni dla mnie smak. Dodałam
też troszkę cukru. Majonez wyszedł rewelacyjny i nigdy już nie kupię go w
sklepie. Czytałam żeby do majonezu dodawać ostrą musztardę np. dijon
albo rosyjską ale jak dla mnie majonez wychodził zbyt ostry. Ja użyłam
zwykłej stołowej i wyszedł delikatny tak jak lubię. Ale to kwestia
gustu. Nie prawdą też jest, że składniki muszą być w temperaturze
pokojowej. Moje były w różnej temperaturze, a i tak się udał. Myślę, że
cała trudność polega na dolewaniu oleju. Trzeba to robić bardzo powoli:)
Z podanych składników wychodzi ok 350-400ml majonezu.
Zauważyłam, że ostatnio w mojej kuchni dominował kolor
zielony. W sumie to się sobie nie dziwię bo już mi tęskno do wiosny,
świeżej, zielonej trawy i rześkich poranków. Ale co za dużo to nie
zdrowo więc dziś zmiana, będzie na pomarańczowo:) Na zewnątrz jeszcze
chłód więc odrobina świeżego, rozgrzewającego imbiru nie zaszkodzi, a do
tego nuta egzotyki w postaci pomarańczy. Idealne, aczkolwiek odważne
połączenie. Jeśli ktoś lubi nietypowe połączenia na pewno mu posmakuje:)
* 1kg marchwi,
* 1 większa pietruszka,
* 2 łyżeczki świeżo startego imbiru,
* 1 niewielka pomarańcza,
* 1,5 l dowolnego bulionu, ( może być z kostki),
* 125g masła,
* 1 cebula,
* sól, biały pieprz, (ja dałam czarny),
Marchew i pietruszkę obieramy, myjemy i kroimy w talarki. Wrzucamy na
patelnie z rozgrzanym masłem i chwilę obsmażamy. Następnie wrzucamy do
bulionu i gotujemy. Dodajemy imbir. Na maśle które zostało na patelni
smażymy cebulkę pokrojoną w kostkę. W tym czasie myjemy i sparzamy całą
pomarańczę. Połowę ze skórką kroimy w kostkę i wrzucamy razem z
podsmażoną cebulą do garnka z marchewką. Gotujemy aż wszystko zmięknie i
miksujemy blenderem do uzyskania idealnej konsystencji. Można dolać
trochę wody w razie gdyby krem był zbyt gęsty. Doprawiamy do smaku.
Jeśli komuś jest mało nuty pomarańczy może tak jak ja dodać na koniec
jeszcze sok z pozostałej połówki. Krem wyszedł cuuuudowny i zaskakujący w
smaku. Słodkość marchewki, imbir i pomarańcza idealnie połączyły się w
słonym bulionie. Jak dla mnie trio idealne:) Podałam z domowymi,
razowymi grzankami. Polecam.